Nanette

niedziela, 31 maja 2015

Powitajmy kolejną księżniczkę

Niniejszym pragnę przedstawić, księżniczkę Nanette.

 Hej. Być może wiecie już, że jutrzejszy dzień jest dniem szczęścia i radości dla wielu małych i dużych dzieci. Tak! Dzień dziecka, po całych dwunastu miesiącach wyczekiwań pojawił się znowu, ale tym razem jest dla mojej osoby bardziej wyjątkowy, a powód jest raczej banalny. Kochana babcia zdecydowała, że skoro ma szansę spełnić moje marzenie na posiadanie ślicznej lalki Pullip, to ją wykorzysta! Na aukcji znalazłyśmy razem lalkę z prywatnej kolekcji, w stanie niemalże nienaruszonym (minusem zdają się być włosy, ale rozumiem że ciężko było się nimi zajmować, sama pewnie rady sobie z tym nie dam.). Śliczna Nanette, wybrałam ją spośród innych trzech i od razu zdobyła swój przydomek "księżniczki", chociaż pewnie nią nie jest, a powinna. Jestem tak szczęśliwa! Dostałam ją dzisiaj, dosłownie chyba z czterdzieści minut temu i szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że ona jest taka przepiękna! Jej oczy są wręcz genialne, nie mogę się na nie napatrzeć. Na dodatek mama stwierdziła, że włosy to muszą być prawdziwe, czyli... lalka idealna.

Witaj, wyjmij mnie z pudełka proszę.
Taka przepiękna! (wybaczcie mój entuzjazm, ale tak strasznie się cieszę) Oczywiście nie zapomniałam sfotografować lalki w opakowaniu, tak na pamiątkę. Właściwie to, mimo że wcześniej uważałam opakowania Pullipów za trochę tandetne, teraz mi się podobają.


Księżniczka wyszła z pudełka.
Kiedy wyjęłam tę lalkę z pudełka, uczucia które mi towarzyszyły są wręcz nie do opisania. Jej włosy sięgają kostek i są takie puszyste. Na zdjęciu wprawdzie tego nie widać, ale będą ciężkie do pielęgnacji. Może ktoś ma pomysł jak zajmować się takimi włosami, żeby nie trzeba było wymieniać? 
Jak dla mnie magiczną opcją jest także poruszanie oczami lalki. Moja mama była tym nieźle zaskoczona, ja trochę mniej, ale jednak wiedzieć że lalce oczy się ruszają, a trzymać taką lalkę w ręku i nimi poruszać, to co innego.

Ojej, teraz będziemy razem mieszkać?
 Tak, będziemy! Nawet nie wiesz Nanette jak bardzo cieszę się z tego powodu. Wciąż nie chce mi się wierzyć, że jesteś moja. Niewiarygodne, że takie cudeńko mieszka teraz ze mną pod jednym dachem. Czeka nas pewnie jeszcze sporo sesji, jednak boję się lekko tego, że mogę coś jej zrobić...
No i wciąż nie wiem jak postawić ją na stojaku, ale ze mnie nowicjusz.

Zdjęcie specjalnie dla kochanej mamy.
Tak jest, mama kazała mi sfotografować koniecznie te "przesłodkie stópki", inaczej mówiąc buciki. Nie wiedzieć czemu, oprócz oczu i włosów, o czym już nie wspominam, najbardziej podobały się buciki. Nasz kopciuszek zgubiła jej już przy wyjmowaniu z pudełka, całe szczęście znalazła je sama, bo na księcia czekać nam się nie chciało.
A tak poza tym, mamo wiem że to czytasz.

W całej okazałości.
Z tyloma falbankami, lalce ciężko się siada. Pech chciał, że musiałam posadzić ją na kanapie Vanessy, bo nie umiem używać stojaka. Czy są poradniki na ten temat?
Nanette ma też mnóstwo dodatków. Berecik (czy jak to się tam zwie) świąteczną spineczkę, rękawiczki, torebkę i magiczne futerko na łapki. Z początku nie wiedziała do czego służy to ostatnie... Dziękuję babciu za oświecenie mnie.

 Ach, a więc to będzie na tyle. Tak dawno nie było mnie na tym blogu, że aż mi wstyd. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie bardziej skupię się na wstawianiu tutaj zdjęć moich lal. Bo jeśli mam być szczera, to na dysku zalegają mi sesje z ostatnich miesięcy, problem polega tylko na tym, że nie miałam kiedy ich wstawiać... Ale teraz zbliżają się wakacje, więc pewnie dam radę wrócić do pewnego rodzaju systematyczności. Pozdrawiam czytelników i kochaną mamusię.
Julia Emma