Nanette

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Niespodzianki

Pobudka, wstawać. Jak można przespać rozpakowywanie prezentów?!

 Tak.. A ja jeszcze w temacie świąt, które minęły. Moje lale jakiś czas temu już rozpakowały prezenty, które Mikołaj podrzucił im pod choinkę... I własnoręcznie je robił! Albo właściwie ona... Hah. W każdym razie Vanessa była najbardziej zniecierpliwiona i pobudziła wszystkie swoje współlokatorki, to jest Meridę i Cerise. Potem, gdy się ocknęły, z radością i lekkim zaskoczeniem zabrały się za oglądanie podarunków. Cóż... W tym roku chciałam uzupełnić niedobór mebli w ich pokoju, a więc zrobiłam "drewniane" krzesełko z czerwonym siedziskiem, co wyjątkowo spodobało się jego właścicielce, która w końcu jest czerwonym kapturkiem. Nasiedziała się na prezencie całą noc, nie chciała iść spać. Za to z Meridą było gorzej. Moja królowa chyba ma takie same upodobania jak ja, bo gdy otrzymała domek dla lalek, mimo że bez mieszkańców, spędziła przy nim tak wiele czasu.... że nie mogłam nawet ja złapać z nią kontaktu. A Vanessie do gustu na całe szczęście przypadły własnoręcznie robione łyżwy, które zajęły mi najwięcej czasu, mimo że są najmniejsze!



Najmłodsi rozdają prezenty
Jako, że Cerise trafiła w moje szeregi jako ostatnia z całej trójki, to jej przypadł zaszczyt rozdawania prezentów. Ale nie ma co ukrywać, że jej się to spodobało.

Zafascynowanie
To był naprawdę trafny wybór, żeby sprezentować Meridzie domek dla lalek lalek. Obejrzała go chyba z każdej strony.

Wow? Co to? Krzesełko!
Tak... Na twarzy czerwonego kapturka pojawiło się zaskoczenie. Nie wiem czy to dobrze czy źle... w każdym razie nie spodziewała się dostać takiego mebelka.

Spadł śnieg więc...
Więc i lód może się gdzieś u mnie pojawi. Na pewno wtedy Ness będzie miała co robić, w końcu z założenia mojego jej kariera gwiazdy zaczyna się od łyżwiarstwa. A sprzęt został zrobiony według tutorialu podziwianej przeze mnie blogerki MyFroggyStuf.

A na koniec zidentyfikowana
Więc w temacie tej lali... od czego by tu... Gdy byłam mała tata kupował mi na Norweskich "lopetach", czymś na wzór targów, mnóstwo lalek, przeróżnych. Każda z nich była ros kompletowana i nigdy nie zastanawiałam się nad tym jaka firma ją wyprodukowała itp. Aż dzisiaj zainteresowało mnie prawdziwe pochodzenie Vanessy. Wiem, że jest z serii barbie Fashonista, ale koniecznie chciałam zobaczyć jej oryginalną fryzurę, którą po jakimś czasie znalazłam. W każdym razie, nie mowa teraz o Ness, ale o Japońskiej lalce Mattel. Na pewnym blogu znalazłam o niej kilka informacji... Niestety uważam tę istotkę za piękną inaczej i jako mała dziewczynka nie do końca ją szanowałam. Dziwny makijaż jakim ją obdarowałam... teraz staram się zmyć. Kto wie, może stanie się ona moją modelką...

I to będzie tyle w temacie. Jest już po świętach, więcej lalek nie przybędzie, a sylwester jest tuż tuż... Nie mam pojęcia czy mam zamiar urządzać im imprezę... w sumie sama będę się nudzić. Z drugiej strony może zaprosiłyby mnie z wdzięczności... Temat do przemyślenia. A tymczasem, udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku.
Julia Emma

piątek, 26 grudnia 2014

Po Wigilii

Zrób mi kilka ciekawych zdjęć pod choinką, dobra?

 Vanessa jako jedyna pojechała ze mną na święta. Pozostałe lalki zostały w domu i... spały. To dość ciekawe, że mając wolną rękę w domu nie rozpakowały prezentów, które leżą dla nich pod choinką. A może po prostu wolały poleniuchować, wiedząc że i tak rozkażę im je rozpakować. 
 W każdym razie sukienka, w którą ubrałam Ness strasznie jej się spodobała, ale ponieważ aparat był już spakowany, a po przyjeździe na Wigilię nie było czasu, dostała strasznie mało zdjęć... A jednak jest uśmiechnięta i zadowolona. To dobrze.
 Święta były wesołe, udane i rodzinne. Nawet z nikim się nie pokłóciłam, brawa dla mnie. Za to z zadowoleniem rozpakowałam malutki prezencik pod choinką. Nie mogło się obyć bez lalki... A przecież miałam dostać w te święta ogółem tylko Cerise! Nie żebym narzekała.
 I w sumie... Przejedzona pysznym, babcinym sernikiem nie wiem już sama co pisać, a więc po prostu pokażę te świąteczne i po świąteczne zdjęcia, chociaż nie jest ich zbyt wiele...

Może zdjęcie?
Vanessa była zachwycona prezentem mojej młodszej siostry, który widać w tle. Sporych rozmiarów stajnia dla kucyków jest naprawdę urocza, ale boję się samych jej mieszkańców. Czy tylko ja uważam, że ich oczy są straszne?

A oto czekoladowa klacz
Tę właśnie piękność dostałam pod choinkę razem z małą laleczką Evi. Konik jest uroczy, ale już planuję przemalować mu oczy. W każdym razie, w przeciwieństwie do innych moich pacjentów, ona ma już imię. Kana.

Z właścicielką.
Kana kocha swoją małą panią, a więc zdecydowała się na kilka zdjęć razem z nią. Laleczka jest naprawdę świetna. Nie dość, że to mała dżokejka z uroczym toczkiem, to jeszcze jej kolanka zginają się, co umożliwia jej jazdę na Kanie. Dodatkowo chcę podkreślić, że moja siostra ma niemalże identyczny zestaw, z tym że jej Evi nie ma możliwości usiąść w siodle...

Przed jazdą
Długo mojej parki nie utrzymałam przed obiektywem. Mała spryciula szybko założyła klaczce siodło i ogłowie, po czym wskoczyła na jej grzbiet i odjechała gdzieś chen. Mam nadzieję, że wróci przed obiadem.

 Cóż, to by było na tyle. Byłam pewna, że reszta zdjęć wyszła znośnie, a jednak nie ma już jak ich ratować. Są okropne, a szkoda, bo Vanessa dzielnie mi pozowała. Niebawem pojawi się też pewnie sesja w śniegu, gdyż spadł dzisiejszego ranka. To cudownie, że znalazłam miękką kurtkę od MyScene, która idealnie pasuje na moją pupilkę. To będą na pewno bardzo zimne zdjęcia. Hahah.
Julia Emma

wtorek, 23 grudnia 2014

Małe party

Zapraszam cię na przyjęcie.

 Tak właśnie. Moja lalka, Vanessa została zaproszona na przyjęcie do Zosi, lalki mojej młodszej siostry. Muszę przyznać, że na nowo podobają mi się tego typu zabawy, szczególnie, że mogę sprawić jej przyjemność. A lalki się trochę rozerwą. W każdym razie...  Pomysł z imprezą u lalki mojej siostry bardziej niż nie wypalił. Stwierdziła bowiem, że nie ma zupełnie nic, czym mogłaby poczęstować gości, ani też specjalnie miejsca w którym miałoby się to wydarzyć. Dlatego też... Vanessa wraz ze swoją nową przyjaciółką Cerise, postanowiła przenieść party do siebie.
 A jako, że nasza młoda piekarka Cerise, wykonała kawał dobrej roboty męcząc się przy wielkim cieście czekoladowym, było co jeść. Ness, nie chcąc być gorszą także czymś się zajęła. Zakup pięknych talerzyków (zrobionych przeze mnie) był świetnym posunięciem, do tego upiekła frytki.
 Trzeba było się jeszcze pozbyć Meridy, wysłać ją gdzieś czy coś. Bo w końcu im więcej osób w tak małym pokoju tym gorzej. Poza tym, królowa niespecjalnie wyrażała chęci do zabawy. Miała gorszy dzień, to też wybrała się do Bezimiennej na krótką pogawędkę, która ciut przeciągnęła się...
 A co do samego przyjęcia... Wprawdzie Zosia nieco się spóźniła, ale za to przyniosła pyszne ciasteczka, które znalazły się w centrum zainteresowania. Nawet mimo, że ciasto szybko zostało zjedzone, to nie smakowało lalkom tak bardzo jak właśnie wypieki Zosi. Widzę, że nie tylko Cerise ma taki talent. Wieczorem umówiły się także na pieczenie ciasteczek, a ja po cichu porobiłam im kilka zdjęć.

Na zdrowie
Vanessa i kupiony przez nią sok pomarańczowy w szklance oraz całe towarzystwo w tle. Ah no i oczywiście już ubrana choinka.

Przyłapana na łakomstwie
Cerise nie mogła się oprzeć truskawkowym ciasteczkom autorstwa Zosi. Zajadała się nimi ciągle. Na dodatek podsiadła Vanessę i biedulka nie miała gdzie się podziać.

Interesująca rozmowa
Zosia była tak zafascynowana towarzystwem, że nie mogła przestać opowiadać moim lalkom przeróżnych historii. Przy okazji skosztowała też frytek, widocznych w rogu ekranu. 

Chwalipięta
A mój kapturek ubłagała mnie o urocze zdjęcie z jej tortem, zanim wszystkie go zjadły. Wyglądał naprawdę apetycznie.

Nowa
A na koniec wstawię jeszcze jedno ze zdjęć długowłosej inaczej lalki, którą nabyłam w sklepie z zabawkami używanymi za jedynie 3 złote! Takiej okazji nie mogłam przepuścić, na dodatek urzekła mnie jej fryzura, którą z wielką chęcią... usunęłam. Mianowicie wyjęłam jej wszystkie włosy i teraz czeka na nowe. Kolor granatowy wyjątkowo do niej pasuje. Jeszcze nie wiem czy zostawię jej imię Barbie... Bo w końcu jest ono zarezerwowane dla blondynek....

 I to by było na tyle. Ciągle jestem zajęta robieniem prezentów dla moich trzech księżniczek, Ness, Meridy i Cersie. Mam nadzieję że w ostateczności im się spodobają, gdy znajdą je pod swoją malutką choinką. Nie mogę się też doczekać Wigilii w pełnym, rodzinnym gronie. A tymczasem życzę wszystkim wesołych, rodzinnych i spokojnych świąt.
Julia Emma

sobota, 6 grudnia 2014

Prezenty w koszyczku

 I tak wiesz, że Mikołaja nie ma.
Renifery też nie istnieją!

 Mikołajki! Czekałam na to święto z niecierpliwością. Uwielbiam gdy moje młodsze rodzeństwo rozpakowuje prezenty i skacze pod sufit z radości. To jest takie szczere... Ja też bardzo się cieszę z tego, co przyniósł mi "Święty Mikołaj". Tym razem jednak dobrze wiedziałam co znajdę pod poduszką. Sama byłam z moją "skrzacią" mamą w sklepie, gdy zdecydowała się zakupić podarunek dla mnie. Dlaczego? Bo był tylko jeden egzemplarz.
 A teraz może konkretnie. Co takiego znalazłam po przebudzeniu? Lalkę z serii Ever After High! Kolejna pięknotka do mojej szafkowej kolekcji, jestem mega zadowolona z tego, że mogę trzymać w dłoniach moją Cerise Hood.
 Lalka ma w zestawie śliczny koszyczek, jednak jest tak ciężki, że prawie ciągle spada z jej delikatnej ręki. Ma też stojak, czego się szczerze powiedziawszy nie spodziewałam, bo był tak sprytnie ukryty w opakowaniu. Szczotka w kształcie klucza też jest naprawdę interesująca. Niebawem muszę uczesać włosy Cerise, to z pewnością się przyda.
 Oczywiście nie mogłam nie porobić jej kilka zdjęć. Niestety 'kilka" to tutaj odpowiednie słowo, gdyż bateria mojego aparatu się wyczerpała i na większą ilość nie mam nawet co liczyć. Obiecuję jednak, że gdy Cerise zapozna się z całą resztą mojej kompanii, z pewnością zrobię jej sesję. 
 I jeszcze małe "PS' dotyczące Bezimiennej. W mojej głowie gotuje się od pomysłów. Myślę naprawdę intensywnie nad tym, które rozwiązanie będzie najlepsze. Dodatkowo kieruje mną też brak czasu... Dlatego zainteresowanych tą sprawą proszę o cierpliwość. 
 Teraz nie przedłużając, oto zdjęcia.

 Cerise bez koszyczka
Zrobiłam o wiele więcej zdjęć tego typu... ale ponieważ jest rano, wyszły naprawdę niewyraźne. Chyba jestem zmęczona.

Koszyczek
Jej ubranka i akcesoria są naprawdę urocze. Bardzo interesuje mnie śliczna sukienka w kratkę oraz czerwony pierścionek na dwa palce. Dodatkowo leginsy Cerise są mięciutkie w dotyku i pięknie połyskują.


A więc to by było na tyle o tym prezencie. Kto wie, może niebawem jeszcze jedna ślicznotka zawita w moich skromnych progach? Te święta to czas w którym moja kolekcja o wiele się wzbogaca, jednak myślę, jestem prawie pewna, że Cerise będzie w tym roku jedyna. Tymczasem ja życzę Wam, udanych Mikołajek!
Julia Emma